NIEBANALNE

FELIETONY

UROK CODZIENNOŚCI - felieton społeczny

4. MIĘDZY GLOBALIZMEM A PARAFIANIZMEM

Jednym z najbardziej znaczących doświadczeń w życiu młodego człowieka jest wyjazd na studia. Szczególnie kiedy opuszcza się małą, lokalną wspólnotę na rzecz dużego miasta. Takiej zmianie często towarzyszy swoistego rodzaju „uwolnienie”, które pozwala wypłynąć na nieznane dotychczas wody. Dorastając bowiem w małej społeczności w wielu przypadkach systematycznie narastają wokół nas uprzedzenia, stereotypy czy inne ograniczenia, które są zlepkiem doświadczeń odnotowywanych w tzw. ogólnej świadomości danej społeczności. Są one nierzadko przeszkodami nie pozwalającymi rozwinąć skrzydeł. Dlatego wyjazd na studia nazwałem wcześniej uwolnieniem. Pozwala on zrzucić z siebie te obciążenia, przez które dana osoba jest postrzegana i rozpocząć wiele działań, które najprawdopodobniej zostałyby stłumione już w zarodku. Jest również druga strona medalu. Obserwując życie społeczne w dużym ośrodku miejskim, szczególnie na tzw. blokowisku, można dojść do przykrych wniosków. Mnie osobiście narzucała się jedna myśl. Codziennie mijałem dziesiątki, a nawet setki osób. Niestety, z nikim nie posiadałem relacji. Co więcej, z nikim nie zamieniałem nawet słowa. Pełna anonimowość.

Na podstawie powyższych doświadczeń chciałbym naszkicować dwie przeciwstawne rzeczywistości, których nazwy zawarłem w tytule niniejszego tekstu. Parafianizm to słowo, które praktycznie nie funkcjonuje już w języku polskim. Można go jednak odnaleźć w rozmaitych tekstach historycznych. Jego znaczenie jest równoznaczne z występującym współcześnie w języku angielskim słowem parochialism. Oznacza ono ograniczenie perspektywy otaczającej nas rzeczywistości w wąskich granicach. Można je symbolicznie scharakteryzować jako dostrzeganie jedynie tych aspektów rzeczywistości, które dotyczą małej społeczności, jak wioska czy osiedle. Na drugim biegunie pojawia się globalizm. Oznacza ono zdecydowane odcięcie się od życia lokalnej społeczności. Realne relacje są najczęściej zastępowane przez śledzenie kont (nie)znajomych z całego świata w mediach (anty)społecznościowych, tj. Facebook, Instagram czy Twitter.

Sztuka dobrego życia polega na wybieraniu odpowiedniego balansu pomiędzy dwoma skrajnymi postawami. Mówiąc obrazowo jest to poszukiwanie w codziennym życiu wąskiej ścieżki prowadzącej górskim grzbietem, pomiędzy dwoma stromymi zboczami. Z jednej strony potrzebne są zdrowe relacje sąsiedzkie wewnątrz osiedla czy parafii, dzięki którym możemy się w niej dobrze czuć oraz przyczyniać się do jej funkcjonowania. Nie powinny się one jednak stać dla nas jedynym punktem odniesienia. Bo wtedy taka postawa prowadzi do zaburzenia tych relacji, np. do zazdrości pomiędzy poszczególnymi ludźmi czy rodzinami. Szeroka perspektywa pozwoli wznieść się ponad drobne problemy oraz uprzedzenia, które mogą urosnąć do rozmiarów wielokrotnie przerastających ich istotę. Jeszcze groźniejsza może być postawa całkowitej obojętności oraz niezauważania ludzi, którzy nas otaczają. Ich zastępowanie globalnymi „przyjaciółmi” nigdy nie doprowadzi do stworzenia wartościowych społeczności, w których zapewne chcielibyśmy na co dzień żyć.

Rafał Koszek

Image

UROK CODZIENNOŚCI - felieton społeczny

3. DOBRA ROBOTA

Założona kilka lat temu, polska firma Marie Zélie - produkująca klasyczną, kobiecą odzież - jest w gąszczu marek modowych przedsiębiorstwem dość wyjątkowym. Wystarczy zwrócić uwagę na dwa elementy, by zauważyć ową specyfikę. Pierwszym z nich jest nazwa firmy, wywodząca się od imion francuskiej świętej Marie-Azélie Martin, matki św. Teresy z Lisieux. Drugim elementem jest umieszczony na metkach wyprodukowanych ubrań skrót A.M.D.G od „Ad Maiorem Dei Gloriam”, co oznacza „Na większą chwałę Bożą”. Nietrudno się więc domyślić, że firma ta odwołuje się do chrześcijańskich wartości. Choć sam fakt otwartego identyfikowania się z religią chrześcijańską jest w tej branży wyjątkowy, chciałbym zwrócić uwagę na sposób, w jaki założyciel firmy rozumie realizację owych założeń w jej funkcjonowaniu.

Krzysztof Ziętarski w jednym z wywiadów tak przedstawia wizję działalności przedsiębiorstwa: „Mówiąc o wartościach chrześcijańskich, chcemy położyć akcent na dobrze wykonywaną pracę (…) Po drugie zależy nam na wartościach, które podzielają nie tylko chrześcijanie, czyli wysokiej etyce pracy, dobrych relacjach z podwykonawcami (…) czy budowaniu biznesu, którego ostatecznym celem nie jest zysk za wszelką cenę, ale realizacja jakiegoś dobra. Nie skupiamy się na komunikowaniu, że jesteśmy „tacy bardzo chrześcijańscy”, a swoją uwagę kierujemy na codzienną, dobrze wykonywaną pracę (…) Po prostu wiary się nie wstydzimy, naturalnie przenika nasze życie, a więc i pracę. Nie chcemy natomiast szafować tymi określeniami. Wolałbym, żeby chrześcijański etos pracy czy inspiracje były widoczne w naszych czynach, w tym, co robimy.”

Obserwując rozmaite postawy z perspektywy chrześcijańskiej można zauważyć dwie, które w istocie są przeciwstawne. Pierwszą z nich można scharakteryzować następującymi stwierdzeniami: zewnętrzne dobre wrażenie, poklask, okazjonalność, anonimowa masowość. Na przeciwnym biegunie możemy spotkać: sumienność, regularność, konsekwencję, codzienność, uporządkowanie. Życie wierzących w Kościele parafialnym jest często postrzegane i przeżywane według kryteriów pierwszej z wymienionych kategorii. Druga jest często w cieniu, niedostrzegana. Jednakże, porównując ilość czasu, którą przeciętny wierzący spędza na wypełnianiu roli związanej z poszczególnymi postawami, druga okazuje się zdecydowanie przeważać.

Aby zilustrować ową wartość dostrzeganą w codziennej, czasami żmudnej, ale sumiennie wykonywanej pracy, posłużę się kilkoma przykładami. Pracownik biurowy, który czas swojej pracy poświęca na wykonywanie powierzonych mu zadań, nie dekoncentrujący się jednocześnie zaglądaniem co chwilę na wiadomości ze świata czy tzw. portale społecznościowe. Nauczyciel przygotowany do prowadzenia lekcji, z wyraźnie nakreślonym, przemyślanym planem, nie wypełniający czasu potokiem przypadkowych słów. Sprzedawca w uprzejmy, serdeczny sposób podejmujący klienta. Ksiądz z namaszczeniem i bez pośpiechu odprawiający codzienną Mszę św. Dziecko potrafiące w skupieniu odrobić zadanie domowe i przygotować się na kolejne dni.

Dobra, codzienna robota, jest jednym z kluczowych elementów jakości naszego życia, które jest bezpośrednim odzwierciedleniem stanu naszej wiary. Jezus powie: „Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie” (Łk 16, 10).

Rafał Koszek

Image

UROK CODZIENNOŚCI - felieton społeczny

2. TABLET DLA KAŻDEGO

Co jakiś czas do debaty publicznej powraca propozycja, by każdy uczeń polskiej szkoły otrzymał laptop lub tablet. Przedsięwzięcie to, w zamyśle jego autorów, miałoby być milowym krokiem w rozwoju rodzimego procesu edukacyjnego. A kiedy taka obietnica zostaje wysunięta przez jedną z partii politycznych wywołuje to dodatkowo liczne dyskusje i komentarze. Co ciekawe, problem ten jest zazwyczaj rozpatrywany niemalże pod jednym kątem. Mianowicie pada tylko pytanie, ile taki program miałby kosztować oraz skąd pozyskać wymagane środki. Prowadzi to zazwyczaj do konstatacji, że pomysł co prawda jest świetny, ale z powodu aktualnego kryzysu czy innego rodzaju deficytu budżetowego, jest niemożliwy do realizacji.

Przedstawiona powyżej sytuacja jest przykładem schematu, który często powtarza się w obiegu opinii publicznej. Polega on na sprowadzaniu problemu do jednego aspektu, który w rzeczywistości nie jest aspektem fundamentalnym, a często nawet pobocznym. Pomija się natomiast kwestie podstawowe, nie zauważając ich lub uznając je za oczywiste. Zastanawiając się nad masową cyfryzacją podstawowym pytaniem powinno być to, czy taka zmiana prowadziłaby do rozwoju uczniów i całego procesu edukacyjnego? Czy może efekt byłby odwrotny do zamierzonego? Zakłada się bowiem bez większego zastanowienia, że postęp techniczny w każdej dziedzinie życia jest czymś korzystnym.

Czy tak jest w rzeczywistości? Uważna obserwacja dzieci i dorosłych korzystających z takich zdobyczy technologicznych jak smartfon czy tablet prowadzi do całkowicie innych wniosków. Jest to zgodne z wynikami badań naukowców. Udowodniono bowiem, że mózg dziecka rozwija się całkiem inaczej, jeśli do 12-14 roku życia intensywnie korzysta z telefonu komórkowego. I nie są to zmiany pożądane. Praca z komputerem z dostępem do Internetu prowadzi bardzo często do niższych wyników szkolnych. Oczywistym powodem jest tutaj, obserwowane również u dorosłych, rozproszenie, wynikające z ciągłego odrywania się od wykonywanej pracy. Wyszukiwarka oraz inne aplikacje sprzyjają ciągłemu z nich korzystaniu. Dodatkowo mają również działanie uzależniające. Brak zdolności skupienia uwagi podczas wykonywanej czynności może stać się w niedalekiej przyszłości jednym z największych problemów w różnych typach nauki i pracy. Ponadto udowodniono na przykład, że pisanie ręczne sprzyja prawidłowemu rozwoju dziecka. Jego porzucenie na rzecz pisania komputerowego również może przynieść złe skutki. Lista kłopotów wynikających z nadmiernej cyfryzacji jest zatem bardzo długa. Zainteresowanych zachęcam do zapoznania się z bogatą literaturą.

Podsumowując chciałbym podkreślić, że nie jestem przeciwnikiem cyfryzacji różnych aspektów naszego życia. Uważam to wręcz za konieczność i naturalny krok w rozwoju. Chciałbym jednak równocześnie zwrócić uwagę, że istnieją takie dziedziny, w których ich masowe wprowadzanie może przynieść więcej kłopotów niż pożytku. Jednym z takich obszarów jest niewątpliwie edukacja. Bezkrytyczne przyjmowanie nowości technologicznych przynosi złe skutki, które w dłuższej perspektywie będą trudne do odwrócenia. „Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę” (1 Kor 6, 12).

Rafał Koszek

Image

UROK CODZIENNOŚCI - felieton społeczny

1. PRÓBA OGNIOWA

Nowa normalność”, „dystans społeczny”, „kwarantanna” – to tylko niektóre z wyrażeń, które zagościły w naszym języku w czasie trwającej epidemii koronawirusa. Prawdopodobnie trudno nam sobie przypomnieć jak wyglądała codzienność przed rozprzestrzenieniem się pochodzącego z Chin wirusa w naszym kraju. Życie społeczne, gospodarcze, polityczne przeszło w ciągu ostatnich miesięcy  zmianę równie niespodziewaną, co trudną do wyobrażenia jeszcze w lutym 2020 r. Nie ominęła ona również religijnego aspektu naszego życia, wprowadzając różnorodne ograniczenia oraz przekształcając zachowania i tradycje, które jeszcze do niedawna wydawały się nam nienaruszalne.

Próba zrozumienia rzeczywistości, która jest naturalną, ludzką skłonnością, jest w takich warunkach mocno utrudniona. Niepewność kolejnych dni i tygodni oraz kumulujący się stres są dodatkową przeszkodą w radzeniu sobie z ogarnięciem otaczających nas wydarzeń oraz - co ważniejsze - swoich myśli, uczuć, emocji. Ponieważ w przekazie medialnym jesteśmy „bombardowani” w przeważającej mierze niepokojącymi informacjami, niniejszy tekst ma na celu przedstawienie trzech możliwości, które wyniknęły w zaistniałej sytuacji, a które mogą stać się dla nas szansą. Pragnę zaznaczyć, że nie będą one dotyczyć kwestii które nie leżą w ramach kompetencji autora lub na które większość z nas nie ma wpływu. Stąd też nie będą poruszane problemy takie jak np. obowiązkowe noszenia maseczek, Komunia św. na rękę czy szczepionki.

Pierwszą możliwością jest potencjalne oczyszczenie naszej religijności z fałszywej powierzchowności. Epidemia spowodowała, że wiele obrzędów religijnych, które obchodziliśmy niejako „z automatu”, zostało ograniczonych lub zostaliśmy ich chwilowo pozbawieni. Szczególnie dotkliwe były dla większości z nas niemożliwość uczestniczenia w obrzędach Wielkanocnych oraz zamknięte cmentarze w Uroczystość Wszystkich Świętych i w Dzień Zaduszny. Dla wielu ludzi to zapewne wielka strata. Jest też jednak druga strona medalu. Czy w latach wcześniejszych nie rodziła się w myślach niektórych z nas niema irytacja z powodu nieokrzesanych tłumów świętujących Zmartwychwstanie Pana jedynie poprzez tzw. „święcenie jajeczek”? Co więcej, czy odwiedziny cmentarzy w dniu Wszystkich Świętych nie zamieniały się często w pokaz mody - nowych, jesienno-zimowych kolekcji ubrań? Absolutnie nie zamierzam negować faktu, że wiara wyraża się w gestach, znakach i zwyczajach. Jednak ich znaczenie nadawane jest przez wewnętrzne nastawienie wierzącego. Być może przez chwilowy brak zewnętrznych przejawów będzie nam łatwiej uświadomić sobie istotę i znaczenie obchodzonych rokrocznie uroczystości?

Kolejne dwie możliwości dotyczą zmiany naszego codziennego funkcjonowania. Od marca 2020 roku większość z nas spędza zdecydowanie więcej czasu w domowym zaciszu, w gronie rodzinnym. Ponadto cel naszych wypraw do „miejskiej dżungli”, szczególnie centrów handlowych, został zastąpiony przez otwarte tereny. Szczególnie lasy, które nie zostały objęte nakazem noszenia masek, stały się dla wielu prawdziwymi „wyspami wolności”. Czynniki te sprawiają, że mamy zdecydowanie więcej czasu na relacje z bliskimi. Szansę na ich zbudowanie i pogłębienie powinniśmy starać się w jak największym stopniu wykorzystać. Codzienne rozmowy, zrobienie drugiej osobie przysłowiowej kawy czy herbaty, wspólna aktywność fizyczna mogą być środkami poprawiającymi jakość tych najważniejszych w naszym życiu relacji. Mogą też być doskonałą okazją do refleksji, zastanowienia się czy kierunek w którym zmierzamy jest tym, który chcielibyśmy kontynuować. A korzystanie ze świata przyrody, którego tak dużo mamy na „wyciągnięcie ręki”, przynosi korzyści dla zdrowia duszy i ciała.

Tytuł serii felietonów dotyczących życia społecznego „Urok codzienności”, który rozpoczyna  niniejszy tekst, może być zadziwiający, biorąc pod uwagę obecną sytuacją epidemiczną. Nie powstał on jednak wcześniej. Tak. Pojawił się jako pomysł w czasie tzw. drugiej fali COVID-19 w Polsce. Powstał m.in. dlatego, że autor wierzy w to, że ta trudna sytuacja może doprowadzić nas do większego docenienia, a być może nawet zachwytu nad codziennością każdego z nas. Nie musi być ona koniecznie szara, może stać się kolorowa, jeśli będziemy nad nią wytrwale pracować. A wszystkie trudności obecnego czasu warto potraktować jako oczyszczającą „próbę ogniową”. Jeśli ją przetrwamy, to smak odzyskanej normalności będzie wyjątkowo słodki. Albowiem czy nasze ziemskie życie nie jest również podobną „próbą ogniową”, w której staczamy codzienne bitwy, z nadzieją „kolorowych dni” w niedalekiej przyszłości, a jeszcze lepszą perspektywą dni mających nadejść po drugiej stronie życia?

Rafał Koszek

Image