Przyszła siostra Alberta, a niedawno jeszcze Emilia Skalimowska, urodziła się w Krakowie w 1989 r. Wraz z rodzicami Anną i Ryszardem oraz siostrą Katarzyną mieszkali na pobliskim osiedlu Ruczaj, skąd w 2005 r. przeprowadzili się do Kostrza stając się czynnymi członkami naszej społeczności lokalnej, a zarazem parafialnej.
Lata szkolne były dla Emilii czasem poszukiwania swojej tożsamości na gruncie religijnym, albowiem jak sama przyznaje "uważałam się wierzącą, ale nie praktykującą". Niechętnie chodziła na katechezę, bo uznała ją jako pospolity warunek przystąpienia do sakramentów - teraz bierzmowania czy w przyszłości małżeństwa. Od lat dziecięcych towarzyszyło jej jednak zamiłowanie do "służb mundurowych". Była mocno zaangażowana w harcerstwo, w którym zaczęła kształtować swój charakter. Potem znalazła się w żeńskiej drużynie pożarniczej w Kostrzu.
Pierwsza w historii studentka politechniki w siostrzanym habicie czyli nasza parafianka s. Alberta od Jezusa Dobrego Pasterza
Swoje nawrócenie do żywej wiary przeżyła na Dębowcu czyli na saletyńskich spotkaniach młodych. Początkowo bywała tam jako uczestniczka, a na kolejnych spotkaniach już jako współorganizatorka. W tym czasie, w wieku 17. lat, przeżyła przeprowadzkę do Kostrza, co nie było dla niej sprawą łatwą. Początkowo było jej trudno odnaleźć się w nowej sytuacji. Stało się to jednak dużo łatwiejsze przy ogromnej życzliwości sąsiadów, w tym państwa Iwony i Andrzeja Stryszowkich. To z nimi wiąże się wspomniana przygoda Emilii ze strażą pożarną, która jak się okazuje odcisnęła swoje znamię na całym jej życiu. Emilka wzięła udział w zawodach strażackich, które zakończyły się sukcesem. Niedługo potem zaczęła uczestniczyć w kursach strażackich. Na zakończenie jednego z nich - kursu pierwszej pomocy, zakończonego stuprocentowym wynikiem - usłyszała od prowadzącego kurs: "Dobrze, kiedy w zespole jest kobieta". To dało Emilii motywację do jeszcze większego zaangażowania się w straży. Emilia wyznaje dziś, że "w straży nauczyłam się co to znaczy oddawać życie w powierzonej misji. Wystarczy jeden błąd, aby już nie wrócić".
Kościół niestety znowu zeszedł na drugi plan. Jednak pewnego pięknego dnia przeżyła niesamowitą przygodę. Tak to pamięta dzisiaj: "Jechałam 112, słuchałam głośnej muzyki i w tym czasie usłyszałam wewnętrzny głos jak gdyby nie ode mnie - „Pójdź za mną”. Był to pierwszy jednoznaczny impuls motywujący do pójścia drogą życia konsekrowanego". Emilia zastanawiała się czy myśl o zakonie nie jest myślą odciągającą ją od odpowiedzialności przed podjęciem życia małżeńskiego. Pan Bóg jednak odpowiadał konkretnymi znakami. "Byłam najsłabsza w klasie z języka angielskiego. Szanse na pozytywne zdanie matury były nikłe. Powiedziałam Panu Bogu "Jeżeli zdam tę maturę to tylko z Twoją pomocą, aby realizować Twój plan". Tak też się stało! W sierpniu 2009 r. w drodze powrotnej z Częstochowy, w sanktuarium Matki Bożej Patronki Rodzin w Leśniowie, podczas adoracji wypowiedziała w sercu Bogu swoje ostateczne "Tak".
1 września 2009 r. przekroczyła bramę zakonu sióstr nazaretanek. Jak dziś przyznaje "Pan mnie odszukał jako swoją zabłąkaną owieczkę". Czas formacji był przede wszystkim okresem poznawania siebie jako dziecka Bożego. Postulat rozpoczęła w Krakowie, skąd po dwóch latach udała się do Częstochowy rozpoczynając nowicjat. Tam otrzymała nowe imię – siostra Alberta. 4 sierpnia 2013 r. złożyła pierwszą profesję zakonną. Już jako s. Alberta podjęła pracę: najpierw w przedszkolu w Częstochowie, a potem w Komańczy, w miejscu uwięzienia Kardynała Stefana Wyszyńskiego, gdzie zajmowała się obowiązkami domowymi. Kolejne dwa lata pracowała w Częstochowie u stóp Matki Bożej przyjmując pielgrzymów pod nazaretański dach. Ostatni rok formacji spędziła w Krakowie bezpośrednio przygotowując się do złożenia ślubów wieczystych, które miały miejsce 11 sierpnia 2018 r. w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Emilia przyjęła ostatecznie imię s. Alberta od Jezusa Dobrego Pasterza, które jest pewną tajemnicą towarzyszącą każdej siostrze do końca życia.
Obecnie s. Alberta studiuje budownictwo na Politechnice Częstochowskiej jako pierwsza i jedyna siostra zakonna w dziejach uczelni. Co pomaga jej w studiach? Wyznaje: "Dużo mi dała współpraca z mężczyznami w straży pożarnej". Te doświadczenia uczyniły Emilkę silną, aby mogła w pełni odpowiedzieć na zdumiewające słowa Chrystusa: „Venite post me - Pójdź za mną!” Dzisiaj s. Alberta przyznaje, że największym darem dla bliźniego jest bezinteresowna miłość, której postanowiła dozgonnie się oddać na wzór domu z Nazaretu. I na koniec podsumowuje swoją drogę: "Moje serce jest zbyt szerokie, aby pomieścić w nim tylko jedną osobę."
Kl. Krzysztof Borys