Dawniej u nas na Wielkanoc
W odległych już czasach szczególnie na wsiach u prostego ludu obrzędy kultywowano ze szczególnym namaszczeniem. Święta Wielkiej Nocy to najważniejsze i najstarsze święta chrześcijańskie. Przez stulecia wzbogacone w najróżniejsze obrzędy. W tradycjach związanych z Męką Pańską i Zmartwychwstaniem możemy doszukać się przejętych przez kościół rytuałów pogańskich związanych z dawnym kultem przyrody. W Polsce Święta Wielkanocne zawsze były hucznie obchodzone.
Jak w Kostrzu wyglądał okres Świąt Wielkiej Nocy na przełomie XIX i XX wieku? Możemy się o tym dowiedzieć z zapisków i materiałów zgromadzonych w Archiwum Muzeum Etnograficznego w Krakowie. Seweryn Udziela przeprowadził korespondencyjną ankietę wśród nauczycieli wiejskich. Pytania dotyczyły głównie obrzędów i tradycji, jakie występują u miejscowego ludu. Na pytania odpisywali nauczyciele przeprowadzając wcześniej wywiad wśród mieszkańców. Niekiedy uczniom jako zadanie domowe zlecano odpowiedzi na niektóre z nich. Jedni ambitnie udzielali obszernych wypowiedzi i dość szczegółowo przedstawili wiejskie zwyczaje, inni zaś dość ogólnikowo i po łebkach podeszli do sprawy. Opieramy się na ankietach przeprowadzonych w roku 1903 wśród nauczycieli wiejskich ze szkół w Kostrzu, Pychowicach, Skotnikach i Tyńcu. Nauczycielami byli wówczas: Studnicka Maria w Kostrzu, Kapłański Franciszek w Pychowicach, Hudzikiewicz Franciszek w Skotnikach, Dobrzycka Anna i Dobrzycka Marja w Tyńcu. Skupimy się w tym tekście na okresie Świąt Wielkanocnych, które były najmocniej zbadane przez autora zapisków.
Wielki Post
Po okresie obfitującym w zabawy, hulanki i tańce czyli tak zwanych zapustach podkrakowskie wsie zamierały w zadumie - od środy popielcowej dawniej nazywanej wstępną środą, kiedy podczas nabożeństwa ksiądz posypywał głowy popiołem, nadchodził czas postu i refleksji. W tamtych czasach do postu podchodzono bardzo poważnie. Ludzie w tym okresie w ogóle nie spożywali mięsa. Jadano w tym okresie głównie żur z ziemniakami, chudziutką zupę bez kiełbasy, mięsa i grama omasty. W czterdziestodniowym poście żurek niezbyt wyrafinowany w smaku potrafił się szybko znudzić. Niechęć do jego spożywania tym więcej narastała im bardziej zbliżano się do jego końca. W Wielki Piątek starano się ograniczać do picia samej wody. Żur podawano jako jedną z pierwszych potraw w trakcie śniadania wielkanocnego, jako symbol zakończenia postu. W dawniejszych czasach robiono nawet z tej okazji tzw. pogrzeb żuru. Wylewano żur na ziemię, tłuczono naczynia w których był podawany lub je zakopywano na obrzeżach wsi. Często towarzyszyły temu okrzyki i śpiewy, a w wykopanym dole często lądował też gar z popiołem jak symbol końca okresu smutku i pokuty. Jest pewnym paradoksem, że dziś żur na świątecznym stole traktowany jest jako rarytas i wykwintna zupa dla smakoszy. Niestety nie ma pisemnych przekazów odnośnie urządzania pogrzebu żuru w naszych okolicach, co jednak nie wyklucza, że takie miały miejsce.
Niedziela Palmowa
Otwierająca Wielki Tydzień Niedziela Męki Pańskiej zwana również Palmową lub Kwietną to zwyczaj upamiętniający wjazd Jezusa do Jerozolimy. W całej Polsce znany jest zwyczaj święcania palm. Dawniej wśród raczej ubogiego ludu wiejskiego utrzymywała się tradycja samodzielnego przygotowywania palm z roślin dostępnych w najbliższej okolicy. Tak też czynili mieszkańcy Bodzowa, Kostrza, Pychowic, Skotnik czy Tyńca. W sobotę przed Niedzielą Męki Pańskiej Kostrzanie wiązali palmy do święcenia. Składała się ona z wielu różnych roślin, które w owym czasie (wiosną) mogli znaleźć na okolicznych polach, łąkach lub zagajnikach. Jak taka palma była zbudowana? Trzon palmy stanowiło zwykle kilka gałązek leszczyny lub wierzby złożonych razem. Dookoła układano gałązki wierzbowe pokryte baziami. Na czubek składał się pęk suchych kwiatostanów trzciny wodnej - tzw. wiecha lub bagnięć. W Kostrzu wierzby takie rosły w owym czasie dość licznie przy Jeziorze oraz przy drogach prowadzących do pól. Miały charakterystyczne kształty samego pnia z krzaczastą koroną powstałą w wyniku częstego podcinania. Natomiast trzcinę zbierano w pobliżu mokradeł i bagien, których w okolicy nie brakowało. Zbierało się ją przy pomocy sierpa, gdy jeszcze mokradła były skute lodem. Między bazie wplatano czasami kłosy różnych suchy traw, zbóż lub ziół, w późniejszym czasie barwionych na czerwono, brązowo lub zielono, z rzadka dekorowano kolorowymi wstążkami. Do dekorowania wykorzystywano również młode pędy kłokoczki (kłokoczyna). Gałązki z krzewów rosnących przed domami lub przy traktach chłopcy ścinali, po czym wstawiali je do wody, aby zdążyły się rozwinąć na Kwietną Niedzielę. Szakłak (sakłak), leszczyna (kotki, kytki), wierzba (bazie), trzcina (bagnięć, wiecha), barwinek i kłokoczyna to obowiązkowe składniki Palmy Wielkanocnej, niektórzy dodawali jeszcze gałązki jałowca z jagódkami. Aby całość nie rozpadła się, u nasady wiązano ją łykiem i batem (skórzanym rzemieniem, który następnie służył do wyganiania bydła na pastwisko). Tak przygotowaną palmę w niedzielę rano niosło się do Kościoła do Tyńca. Najczęściej niósł ją pastuch lub chłopiec, który wypasał bydło. Podczas błogosławieństwa unosiło się je w górę i nawzajem uderzano jedną w drugą.
Ludzie opowiadali sobie, że w trakcie czytania Ewangelii w tym dniu wszystkie złe duchy opuszczają wszelkie skarby, których pilnują i spieszą słuchać Słowa Bożego. Zatem w tym czasie skarby są niestrzeżone i każdy może sobie nabrać tyle kosztowności ile chce. Można to było zrobić tylko w trakcie czytania Ewangelii, bo później złe duchy wracały i biada temu kogo zły duch zastał przy skarbach, przez to nikt nigdy nie odważył się szukać bogactwa. Aby zostać posiadaczem skarbu należało nań rzucić szkaplerz.
Już po Uroczystym Nabożeństwie w drodze powrotnej ludzie bili się poświęconymi palmami, co miało chronić od różnych chorób. Poświęconej palmy nie można było wnieść do środka izby, tylko zostawiało się ją na polu lub w sieni. Miała ona dla wiejskiego ludu wielkie znaczenie i ogromną moc. Po powrocie z kościoła do chałupy z palmy obrywano bazie i połykano je, aby uchronić się przed bólem gardła. Najczęściej każdy połykał jedną, czasami zdarzało się, że trzy.
Zwyczaj własnoręcznego robienia palm przez mieszkańców Kostrza, był jeszcze żywy na początku drugiej połowy XX wieku. Dostęp do różnych materiałów pozwolił z czasem przyozdabiać je w kolorowe wstążki i inne elementy z bibuły. Obyczaj wykonywania palm stopniowo zanikł już całkowicie. Ludzie rozpieszczani coraz wygodniejszym stylem życia z lepszym dostępem do gotówki, tłumacząc się brakiem czasu zaczęli kupować gotowe palmy, często tak różne od tych tradycyjnych. Być może warto na nowo przywrócić ten zwyczaj do życia organizując w Naszej Parafii coroczny konkurs palm tradycyjnych, niekoniecznie największych, lecz takich które najbardziej zachowują tradycyjny układ. Tyncanie robili tak, że do środka palmy na jej końcu wkładali żelazo albo pręt. Także jak który uderzył to bolało i był ślad do krwi. Trzeba było z kościoła szybko do domu uciekać. Pamiętam jak jednego razu, jednego chłopaka, który z Tyńca był, ale w Kostrzu u dziadków się wychowywał mocno pobili, prawie do nieprzytomności. Takie były wtedy chłopaki. - wspomina pan Stanisław.
Wielka Środa.
W Wielkim Tygodniu gospodynie zajmowały się porządkowaniem domu, myły i bieliły powały zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz. Pomału przygotowywały potrawy do święcenia. W Wielką Środę od momentu, gdy na Bielanach w Kościele zadzwoniono na Gloria, nie wolno było hałasować pod żadnym pozorem aż do godz. 9 tej rano w Wielką Sobotę. Nie wolno było przerąbać nawet patyczka, ani tłuc się, ani sprzątać, ani przybijać gwoździ. Trzeba było zachować bardzo cicho. Dawniej w Wielką Środę święciło się wodę, później przeniesiono ten zwyczaj na Wielką Sobotę. Poświęconą wodę przynosiło się do domu i przechowywało się ja pieczołowicie.
Wielki Czwartek
Z poświęconych palm w Wielki Czwartek wyciągano gałązki leszczyny i robiono z nich krzyżyki. Ozdabiano je jeszcze kłokoczyną, barwinkiem i szakłakiem. Jeden lub dwa takie krzyżyki umieszczano w strzesze chałupy, ich zadaniem była ochrona domu przed piorunami. Pozostałe krzyżyki zaraz po północy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek zanoszono w pola gdzie było posiane ozime zboże. Krzyżyki z tzw. “kytek” i leszczyny wkładano do żyta, natomiast do pszenicy wkładano krzyżyki z kłokoczyny, barwinku i “kytek”. Ważne było, aby krzyżyki były wbijane w narożnikach pól. Jeżeli pole było małe wbijano jeden krzyżyk, jeśli duże to dwa w przeciwległych rogach. Wyjściu z chałupy towarzyszyły dźwięki kłapiących przy tym terkotek, kłapaczy i tarapatów. Wychodzili wszyscy domownicy, zostać mogli tylko ci, którzy opiekowali się małymi dziećmi - matki lub dziewczęta. Zwyczaj ten miał uchronić plony przed klęskami, szczególnie gradobiciem i zapewnić urodzaj. Podczas gdy jedni byli w polu, drudzy w sadach rozpalali małe ogniska z obciętych palm, kadząc przy tym drzewa, aby obrodziły dorodnymi owocami. Gdy wrócili z pól musieli iść do strumienia lub rzeki obmyć się - to miało uchronić ciało przed wrzodami, chrostami i uczynić człowieka ładniejszym.
Gospodarze kładli również palmę przed progiem stajni, gdy pierwszy raz wiosną wypędzali bydło na pastwisko, aby się szczęśliwie pasło i chowało cały rok. Resztę poświęconej palmy umieszczało się na strychu za “pamułą” lub za krokwiami i wystawiało się ją przy dymniku, gdy zbliżała się burza.
W Wielki Czwartek w Tyńcu zawiązywało się dzwony i od tego czasu w kościele można było używać tylko kłapaczy. Po wsiach biegały dzieci z klekotkami, kłapaczami i tarapatami, które dawniej wykonywali miejscowi rzemieślnicy, później były kupowane na targu w Skawinie.
Mama opowiadała, że noce były wtedy tak ciepłe, że ludzie wychodzili boso z krzyżykami. A gdy wracali kąpali się w nocy na trzęsawiskach lub chodzili nad Wisłę - wspomina pani Maria. Zwyczaj ten w Naszej okolicy choć w zmienionej formie przetrwał jeszcze do końca lat dziewięćdziesiątych, kiedy to jeszcze nieliczni gospodarze uprawiali rolę. Nie chodzili w nocy na pole, ale w ciągu dnia, a już na pewno nie brali kąpieli w sadzawkach. O jakie wielkie zdziwienie ogarnęło autora, kiedy to w kwietniu 2019 roku podczas jednej z wycieczek w Beskid Wyspowy w okolicach Kobielnik, na jednej z łąk ujrzał jeszcze taki krzyżyk wbity w ziemię.
Wielki Piątek
W Wielki Piątek mieszkańcy Tyńca, a zapewne i Kostrza o świcie udawali się do źródełka na Biedzinie, myli się w nim, aby zachować cały rok zdrowie, brali również tę wodę do dzbanków i zanosili do domu. W dzień ten paliło się ogniska w sadach i ogrodach i w ten sposób święciło się ogień. Z ogni tych zabierano ogarki, które chowano za piecem u siebie w domu. W piątek przestrzegano pilnie postu odżywiając się tylko raz dziennie postnym żurem lub kawą bez mleka.
W Kościele w Tyńcu przygotowywano grób Chrystusa Pana. Jeden z ołtarzy strojono kwiatami, drzewkami i niewielką ilością świateł, aby jak najpełniej oddać żałobny klimat. Przy grobie stawiano straż złożoną z druhów Ochotniczej Straży Ogniowej. Ubrani byli w mundury strażackie, a w dłoniach dzierżyli toporki na długich drążkach, nazywane halabardami.
Wiele mitów i przesądów wiązało się ze świątecznym okresem. Tak również było i w Kostrzu, o czym wiemy ze źródeł pisanych. Dawniej opowiadano sobie, że w Wielki Piątek już o świcie czarownice wychodziły w pole zbierać ranną rosę. Gromadziły je dla swoich krów, a te nimi napojone miały dawać więcej mleka, tym samy te „czary” odbierały mleko innym krowom. Kostrzanie, aby ustrzec się przed tymi magicznymi praktykami radzili sobie w taki oto sposób: gdy gospodyni spostrzegła, że krasula daje coraz mniej mleka, to wówczas brała mleko od takiej i przelewała przez rozgrzaną podkowę. Nie mogła tego dokonać w byle jakim miejscu. Musiała udać się na granicę wsi i tam na rozstaju dróg sączyć mleko przez rozżarzone żelazo. Wtedy czarownica sama przychodziła na takie miejsce i zostawała dotkliwe pobita.
Malowaniem jaj zajmowały się głównie dziewczęta, rzadziej kobiety, a mężczyźni w ogóle. Jaja polewano woskiem zdobiąc je w różne desenie, a następnie gotowano je w odwarze. Z wywaru z cebuli otrzymywano kolory brązowe lub czerwone, z zielonego żyta natomiast od żółtego do zielonego. W miejscach gdzie uprzednio był nałożony wosk jajka pozostawały białe - tak otrzymywano białe desenie na kolorowym tle. Skorupy jaj już poświęconych wysypywano na posadzoną kapustę, aby dobrze rosła.
Do święcenia pieczono również specjalny, niecodzienny odświętny okrągły chleb. Był on zdobiony różnymi motywami kwiatowymi z ciasta chlebowego, każda gospodyni miała swój niepowtarzalny motyw. W późniejszym czasie wyrabiano takie pieczywo w specjalnych świątecznych formach i wkładano do pieca.
Wielka Sobota
W Wielką Sobotę przed Kościołem w Tyńcu odbywała się uroczystość poświęcenia wody i ognia. Na placu przed Kościołem ludzie w jedno miejsce znosili suche gałęzie i chrust, które następnie podpalali robiąc ognisko. W naczyniach przynosili wodę i stawiali obok ogniska. Na początku Liturgii Kapłan dokonywał poświęcenia ognia i wody chrzcielnej. Następnie od płomienia zapalał Paschał. Po zakończeniu modlitwy zalewano ognisko, święconą wodą, a każdy z zebranych zabierał niedopałki i nieco wody do chałupy. Zabierano też popiół sypano nim strzechę, aby uchronić chatę przed piorunami. Święconą wodę zanoszono do domów i wlewano do kropielniczek znajdujących się przy wejściu do izby. Kropielniczki miały przeróżne kształty, wykonywane były z drewna, gliny, ceramiki lub metalu. Były zawieszane na gwoździu wbitym w węgar drzwi wewnątrz izby, tak aby przy wchodzeniu lub wychodzeniu z niej można było zamoczyć palce i przeżegnać się. Na próżno dziś szukać takich kropielniczek w naszych domach.
W Kostrzu w godzinach popołudniowych gospodynie układały w koszach jaja, chleb, szynkę, kiełbasę, masło, chrzan, ocet. Młode dziewczęta szły z zapełnionymi i przystrojonymi koszami pod kapliczkę przy drodze krakowskiej. Tam oczekiwali na księdza, który przyjeżdżał z Tyńca aby te pokarmy poświęcić. Zanim święcone wniesiono do izby, młode panny trzy razy obchodziły dom dookoła.
W Pychowicach pod kapliczkę , mieszczącą się w środku wsi kobiety znosiły pokarmy do święcenia. W koszykach były jaja gotowane bez skorupki (co jest pewnego rodzaju ewenementem w okolicy), szynki, kiełbasy, chleb, sól, ocet, chrzan, oliwa i masło. Przyjeżdżał ksiądz wikary z Podgórza i błogosławił przyniesione pokarmy i obrazy. Wśród mieszkańców Pychowic występował stary zwyczaj zakopywania kości ze święconej szynki w ziemi co miało odstraszać krety i trzymać je z dala od upraw.
W Skotnikach w Wielką Sobotę od pierwszej godziny po południu schodziły się powoli kobiety z koszykami pod figurę, niedaleko ówczesnej szkoły. Stała on przy drodze, obok nieistniejącego już stawu niedaleko obecnego kościoła. Tutaj przybywał kapłan z Tyńca, by poświęcić wodę i święcone. W dużej beczce ustawionej na środku pagórka, na którym wznosiła się figura Najświętszej Marii Panny była przygotowana woda, a wokół niej ustawiano obrazy przeznaczone do święcenia. Dookoła kapliczki stały kobiety z koszami naładowanymi różnymi potrawami, tym co kto mógł przynieść. Gdy kapłan nadjeżdżał ludzie klękali. Po odczytaniu modlitwy święcił wodę i pokarmy, po czym odjeżdżał do Tyńca. Każdy starał się z beczki nabrać wody do naczynia i zanieść do domu, aby w razie potrzeby móc ją wykorzystać. Szczególnie była ona wykorzystywana podczas burz, błyskawic i grzmotów, wówczas domownicy kropili wodą święconą wszystkie kąty domu. Kropiono nią bydło, gdy pierwszy raz na wiosnę wychodziło na paszę, aby mu nie zaszkodziła, również jęczmień, owies i żyto przeznaczone do siania, aby prędko i dobrze wzeszło.
W Wielką Sobotę dziewczęta i kobiety czesały się wieczorem i zawijały na noc głowę, aby w Święta być porządnie uczesanym, bo w Wielką Niedzielę nie wolno było pleść warkoczy. Przygotowywano również posiłek na następny dzień, tzn. obierano ziemniaki i gotowano rosół bo w Dzień Zmartwychwstania nie wolno było tych prac wykonywać. Wykańczano też roboty związane ze sprzątaniem, a po południu udawano się do święcenia. Rezurekcja odbywała się w sobotę wieczorem lub w niedzielę wczesnym rankiem w Tyńcu. Wszyscy spieszyli do kościoła, nie było wyjątków. Procesja rezurekcyjna trzy razy obchodzi kościół zanim do niego weszła, a wierny lud śpiewał:
Wstał Pan Chrystus z martwych ninie, Alleluja, Alleluja.
Uweselił swój lud mile. Alleluja, Alleluja.
Który cierpiał dnia trzeciego, All. All.
Dla człowieka mizernego. All. All.
Niewiasty gdy do grobu szły, All. All.
Drogie maści z sobą niosły. All. All.
W bieli Anioła ujrzały, All. All.
Trwożyć sobą poczynały. All. All.
Niewiasty co się boicie, All. All.
Do Galilei tam idźcie. All. All.
Powiedzcie to Zwolennikom All. All.
Iż powstał król na wiek wieków. All. All.
Tego dnia Wielkanocnego, All. All.
Chwal każdy Syna bożego. All. All.
Świętą Trójcę wyznawajmy, All. All.
Bogu cześć i chwałę dajmy. All. All.
W Wielką Niedzielę, kto żyw musiał być obecny w Kościele na Mszy Świętej. Po sumie gdy już wszyscy powrócili do domów, spożywano poświęcone pokarmy. Gospodyni dzieliła święcone między wszystkich jednakowo, najpierw gospodarzowi, potem służbie, dalej dzieciom, a na końcu samej sobie.
Panował zwyczaj, którego bacznie przestrzegano, otóż nie składano wizyt nikomu, ani najbliższym krewnym, przebywano tylko w gronie najbliższej rodziny i śpiewano pieśni nabożne. Nie wykonywano żadnych prac fizycznych, nie wolno było wyganiać bydła, zamiatać, pleść warkoczy, prasować itd.
Poniedziałek Wielkanocny
Po Mszy Świętej po południu zarówno młodzi jak i starsi spieszyli na Emaus na Zwierzyniec. Najbardziej niecierpliwie tej chwili oczekiwały dzieci. Można było kupić drewniane zabawki, ceramiczne figurki, słynne gwizdki wodne i słodycze, wszystko wykonywane przez miejscowych rzemieślników. Znanymi wykonawcami figurek z drzewa było małżeństwo Zofii i Ludwika Postawów. Chłopcy obficie oblewali dziewczęta wodą. W Bodzowie i Tyńcu, gdzie było blisko do Wisły, co zadziorne panny często były do niej wrzucane. W śmiguśny poniedziałek kawalerowie chodzili do dziewczyn, które im się podobały. Urządzano również zabawy z muzyką, często trwające do późnego wieczora. Grano na harmonii, skrzypcach i basach. Wolno już było zamiatać i pleść warkocze, prasować i odwiedzać krewnych i znajomych. W ten dzień z samego rana kobiety chodziły już z mlekiem do miasta – było to główne źródło dochodu tutejszych mieszkańców
Wtorek Wielkanocny
We wtorek po Wielkiej Nocy prawie cała wieś udawała się pod Kopiec Kraka w Podgórzu na Rękawkę, gdzie przy sprzyjającej pogodzie spędzali cały dzień. Od początku XX wieku Rękawka była już tylko kiermaszowo - jarmarczną atrakcją, bez śladu prastarych obrzędów słowiańskich. Była to wtedy zabawa ludowa z muzyką, towarzyszyły jej: huśtawki, karuzela, katarynki z papugami, strzelanie z wiatrówek, wspinanie się na słup obsypany talkiem oraz biegi w workach.
Opracował: Łukasz Nowicki